Społeczny start-up. Sposób, by zarabiać i pomagać

Przedsiębiorstwa społeczne kojarzą się z działalnością charytatywną. Takie firmy mają pomagać, to fakt, ale w zarabianiu. I jednocześnie pokazywać, że biznes to nie tylko zyski finansowe

Ponad 160 lat temu Elizabeth Gilbert założyła niewielki zakład zatrudniający siedmiu niepełnosprawnych. Firma o nazwie Clarity EFBP istnieje do dziś i zatrudnia 70 osób. Gilbert, która sama walczyła z niepełnosprawnością, mówiła: „Nie wierzę w zasiłki i pomoc społeczną. Wierzę w pracę, handel, rzemiosło, możliwość samodzielnego zarabiania na własne życie jako środek przywrócenia osób z niepełnosprawnością do ich miejsca w społeczeństwie”.

W przewagę biznesu, jako najbardziej efektywnego sposobu pomocy osobom wykluczonym społecznie, coraz częściej wierzą nie tylko organizacje pomocowe, ale i zaangażowani biznesmeni oraz inwestorzy. W Europie, ci ostatni, jak wynika z danych European Venture Philantropy Association, zainwestowali już ponad 5 mld euro w przedsięwzięcia, w których zysk finansowy i społeczny są równie ważne.

Czy inaczej: w których zysk umożliwia osiągnięcie celów społecznych. To dzięki takim inwestorom Bogusław Kamiński, doświadczony przedsiębiorca i społecznik, może rozwijać biznes, który aktywizuje niepełnosprawnych. Kamińskiego zainspirował sukces brytyjskiego Clarity. Wraz z jednym ze śląskich stowarzyszeń nawiązał kontakt z Brytyjczykami i przeniósł model Elizabeth Gilbert do Polski w formie franczyzy. Udało mu się w kwietniu ubiegłego roku uruchomić Fajną Spółdzielnię Społeczną, która pomogła już kilkunastu niepełnosprawnym osiągnąć niezależność finansową.

„Fajna” nie jest organizacją pomocową non-profit. To przede wszystkim biznes. Choć w formie spółdzielni socjalnej, bo to w tym przypadku to najbardziej korzystne finansowo (jest m.in. częściowo zwolniona z podatku dochodowego). Czym się zajmuje? Ręczną produkcją naturalnych mydeł o właściwościach prozdrowotnych. Robionych z naturalnych składników, również na zamówienie korporacji, jako reklamowe gadżety.

Teraz, między innymi dzięki grantom z europejskiej sieci NESsT oraz projektu Społeczny Start-Up, realizowanego przez fundację Ashoka i UniCredit Foundation, spółdzielnia Kamińskiego może wejść w kolejny segment działalności. Wytwarzanie elementów małej architektury parkowej i ogrodowej z innowacyjnego, autorskiego materiału – kompozytu mineralnego opartego na cemencie. Realizuje też projekt SeniorIT, poświęcony edukacji osób starszych w zakresie nowych technologii.

Spółdzielnie socjalne mogą prowadzić działalność gospodarczą i ubiegać się o różne formy dofinansowania, np. z Funduszu Pracy, PFRON czy funduszy unijnych. W zamian większość zysków muszą inwestować w rozwój i cele społeczne. Szkolenia, rehabilitację, integrację.
Jaki interes mają więc w tym biznesie duże prywatne instytucje finansowe? Za siecią NesSt, która włożyła już ponad 9 mln USD w 150 przedsiębiorstw społecznych w 11 krajach, stoi głównie amerykański bank inwestycyjny JPMorgan. Do Polski sieć weszła w zeszłym roku i wydała już prawie 60 tys. dolarów na rozwój pięciu firm. W formie bezzwrotnych grantów.

Wspieranie ekonomii społecznej stało się podstawowym biznesem banku Crédit Coopératif, który w Polsce jest właścicielem TISE (Towarzystwo Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych). Dysponując środkami z Europejskiego Funduszu Społecznego TISE oferuje preferencyjne pożyczki dla przedsięwzięć społecznych (do 100 tys. zł), połączone z doradztwem biznesowym. Korzystając z tych doświadczeń chce stworzyć teraz swój fundusz Social Venture Capital i wchodzić kapitałowo w spółki, które wcześniej “wyłuskało”.

Z kolei Ashoka, we współpracy z Polskim Stowarzyszeniem Inwestorów Kapitałowych (PSIK) od 2011 r. prowadziła program social business accelerator, którego celem było wsparcie organizacji społecznych w tworzeniu i rozwijaniu działalności dochodowej, w dowolnej formie prawnej.
Mentorami szefów NGO-sów byli m.in. zarządzający Advent International, Enterprise Investors czy MCI. W efekcie działalnością komercyjną zajęła się m.in. fundacja Integracja, która świadczy firmom usługi doradcze związane z zatrudnianiem niepełnosprawnych i przystosowywaniem miejsc pracy oraz stron internetowych.

Program okazał się na tyle skuteczny, że jego twórcy podjęli decyzję o stworzeniu pierwszego w Polsce funduszu venture philantropy. Fundusz Valores, o kapitalizacji 2 mln zł, ma wesprzeć rozwój 8-9 przedsięwzięć biznesowo-społecznych. Jednocześnie udzielając im wsparcia merytorycznego, a w zamian oczekując określonych wskaźników społecznych.

Podobne wymagania mają twórcy projektu Społeczny StartUp, którzy wyłożyli na każdy z 10 wybranych pomysłów po kilka tysięcy euro, ale teraz mają przez 8 miesięcy pracować wspólnie nad ich biznes planami i wraz z ekipą TEDx Warsaw przygotować do wystąpienia przed potencjalnymi inwestorami finansowymi.

Czy tacy się znajdą? Najprawdopodobniej tak, bo w Europie takich dedykowanych funduszy działa ok. 20, na świecie ponad 100. Inwestują w pojedyncze przedsięwzięcia społeczne od kilkudziesięciu tysięcy do ponad miliona euro. Częściowo w formie bezzwrotnych grantów, wymagając tylko zwrotu „społecznego”.

Niektórzy chcą w ten sposób realizować firmowe strategie odpowiedzialności społecznej, nawiązać dobre relacje z lokalną społecznością albo naprawić wizerunkowe wpadki. Ale, jak wynika z badania EVPA, 25 proc. inwestorów wkłada pieniądze z zamiarem osiągnięcia konkretnych rezultatów finansowych.

Historia pokazuje bowiem, że przedsięwzięcia nastawione na rozwiązywanie problemów społecznych, mogą, a nawet powinny być zyskowne. Tak było m.in. w przypadku mikropożyczek, modelu wymyślonego przez noblistę Muhammada Yunusa, który w krajach rozwijających się robi teraz furorę bynajmniej nie jako działalność charytatywna, ale świetnie prosperujący biznes.

Doświadczenie we współpracy z sektorem „non-only-profit” przydaje się też przy przetargach publicznych. Szczególnie w krajach, które finansują walkę z miejscowymi problemami w systemie partnerstwa publiczno-prywatnego oraz za pomocą tzw. obligacji społecznych, czy środowiskowych. Poprzez założenie przedsiębiorstwa społecznego najłatwiej też dostać się np. na rynki afrykańskie, i to dostając na rozkręcenie biznesu dofinansowanie.

Intencje prospołeczne są również źródłem technologicznych innowacji. Jak w przypadku „skanera zdrowia” Scanadu, przesyłającego wyniki badania na smartfona w czytelnej dla pacjenta formie. Albo przenośnych kontenerów pozwalających generować energię słoneczną.

W Polsce też jest miejsce na takie innowacje. Instytucje publiczne są zmuszone prawem do stosowania od czerwca tego roku technologii pomocnych w przystosowywaniu lokali i stron www do potrzeb osób niepełnosprawnych, a ruch slow food i slow life tworzą popyt na drobne rzemiosło, ekologiczne, małe uprawy czy drobne usługi, które mogą wykonywać osoby niepełnosprawne, bezrobotne czy w jakikolwiek sposób pokrzywdzone przez los. I w ten sposób najszybciej mogą go same sobie poprawić.

*Tekst pochodzi z www.forbes.pl